wtorek, 30 kwietnia 2013

Chaos Rozdział 8

Sakura czekała na ich powrót siedziała na jednym z łóżek i właśnie kończyła odrodzenie uratowanych... Sasuke wkroczył zakłopotany lekko do sali za nim weszła targana niepewnością Naomi... Brunetka uśmiechnęła się i spytała:
- Naomi możesz mi w tym pomóc??
- Tak jasne o co chodzi?? - odpowiedziała szatynka
- Nauczę cię tej techniki a ty pomożesz mi odrodzić swą i saska rodzinę... Wierzę nie ja to wiem że klan Uchiha Cię zaakceptuje... - wyszeptała brunetka
- J-jego rodzina? M-moja rodzina? Zrobię wszystko co się da. - Naomi przełyka ślinę i blada podeszła do Sakury
- Dobrze więc potrzebujesz trzy słowa.... Oraz czegoś od siebie to warunek którego sama nie mogę spełnić bo nie mam jakiś szczególnych więzi z Sasuke... To co posiadam te więzi nie zrodzą niczego ale z tobą związane już tak... - wyjaśniła czarnowłosa i podała Naomi zwój z trzema słowami: „Więź, Uczucie i Odrodzenie...”
- Zrobię wszystko co będzie trzeba. Podejrzewam, że jeśli chodzi o moją więź to nie będzie najmniejszego problemu. - Powiedziała zerkając z uśmiechem na Sasuke biorąc zwój, ze spokojnym wyrazem twarzy.
- Dobrze więc zacznijmy... Wylej zawartość jednej z fiolek na łóżko i wypowiedz w myślach lub pod nosem te trzy słowa ze zwoju... Wówczas wlej w te trzy wyrazy swe uczucia do Sasuke... - Sakura wyjaśniła jej działanie techniki, a szatynka szybko to pojmując wykonała polecenie po półtorej godziny cały klan Uchiha począwszy od synów Mędrca Sześciu Ścieżek był odrodzony... Brunet był w ogromnym szoku i z oczu poleciały mu oceany łez szczęścia opadł na łóżko prze szczęśliwy... Naomi czuła się wspaniale widząc myśli i słysząc uczucia oraz myśli Sasuke... Pojęła teraz czym są szczególne więzi między Kagehime, a Kuroryuu... Sakura opuściła salę bezszelestnie niczym prawdziwa księżniczka cienia... Naruto zaczepił brunetkę i stwierdził rozumiem więc udało im się to poczuć... Ta skinęła głową i dodała „Teraz moja siostra i twój brat w końcu osiągną trzeci i ostateczny stopień synchronizacji oraz uwolnią swą prawdziwą moc”... Wracając do młodego Uchihy... Przednim stał cały jego klan więc szybko stłumił swe szczęście i wykorzystał je by dodać sobie sił oraz podbudować wolę...
- Witajcie.... Jak pewnie zauważyliście te ciała które macie są inne... Moja narzeczona Naomi Kagehime oraz nasza przyjaciółka Sakura Kagehime odrodziły was... - zaczął zakłopotany Sasuke a w chwili gdy wymówił imię swej księżniczki ta dość nerwowo podeszła do niego i lekki dygnęła ku jego rodzinie... Nieśmiało, nerwowo i cicho stwierdziła:
- Witajcie nazywam się Naomi Kagehime.... To dla mnie ogromny zaszczyt poznać rodzinę mego ukochanego...
- Synku!!! - krzyknęła piękna brunetka o obsydianowych oczach spojrzała ciekawym spojrzeniem na szatynkę i dodała – Witaj moja droga liczę że nie zawiedziesz naszego zaufania bowiem jestem gotowa ci go powierzyć nie zamierzam stawać wam na drodze...
- Sasuke.... - stwierdził Fugaku po zmierzeniu (niegdyś) Emosa dodał – Widzę że stałeś się kimś kim stania zawsze ci życzyłem z matką widzę że mam dwóch genialnych synów.... Co do ciebie nie mam nic przeciwko byście byli razem w naszym klanie Potężne i wierne kobiety zawsze są mile widziane... Prawdziwy zaszczyt spotkał nas mało kto nawet wśród demonów jest gotów rzucić wyzwanie bogom zakładam, że wojna się zbliża...
- Tak i nie poprosiłem swą przyjaciółkę by was odrodziła bowiem chciałem napisać naszą historię na nowo.... Poza tym się nie mylisz aż tak bardzo nadchodzą dwie wojny: pierwsza to demonów i wampirów z shinobi, druga zaś to demony kontra anioły i bogowie... - wyjaśnił Sasuke
- A w ogóle to życzyłem sobie, byście zamieniali mnie w takie ścierwo jak demon?!
- Ścierwem nazywasz połączenie wszystkich trzech ras?? I nieśmiertelność?? - spytał spokojnie Sasuke dodał po chwili - Jesteś teraz człowiekiem, bogiem i demonem scalonym w jedno...
- Tak nazywam to ścierwem! Nigdy nie prosiłem o bycie jakimś demonem, czy zasranym bogiem! dodał po chwili - Chciałem być tylko człowiekiem, który miałby rodzinę...
- Więc rozejrzyj się... - odpowiedział Sasuke uaktywniając EMS'a
Madara zdziwiony odwrócił się i ujrzał swoich 5 braci, rodziców, wujów, ciocie.. Wszyscy stali z założonymi rękoma i patrzyli się na niego spod oka.
- No nie mów, że nas nie zauważyłeś - zarzucił Izuna
- B-bracie?... Bracia...? Mama? Tata? ... Jesteście tutaj...? Naprawdę?
- Nie tylko oni ale i wszyscy tutaj zebrani to członkowie naszego klanu... Otrzymaliście moc, otrzymacie prawdę i słowa... - stwierdził Sasuke
- Naprawdę...? - Spytał Madara a jego oczy stały się szkliste, spowodowane jest to jego ogromnym szokiem
- Tak każdy poza Naomi póki co ale nawet ona może uaktywnić wiecznego kalejdeskopowego sharingana czy rinnegana... - odpowiedział Sasuke
- Masz cudowną żonę. Dziękuje wam, może wreszcie zaznam trochę szczęścia... Wskrzesiliście też Hashiramę? - zwrócił wzrok na Nao i się uśmiechnął stwierdzając
- Póki co to moja narzeczona Hashirama żyje podobnie jak Drugi Trzeci Czwarty Hokage oraz żona ostatniego z nich... Nie zdziwcie się jak zobaczycie Shidearu...
- Taka śliczna i jeszcze żeś się nie ożenił? Sasuke... No wiesz... Powinienem pójść go przeprosić.. Em, Shi? Kto to? - pokręcił głową i stwierdził z lekkim wyrzutem
- Wiesz wszystko powoli mam wieczność, a co do Nao-chan nikt mi jej nie ukradnie... Shi to najsilniejszy z czarnych smoków...
- Oj ktoś może ukraść, uwierz mi... Najsilniejszy czarny smok, dobra zapamiętam. To idę do Hashiramy <tutaj zestresowany wzdycha> Życzcie powodzenia.
- Jest na polu treningowym nim pójdziesz zapraszam cały klan do ujrzenia prawdy
- Prawdy...?
- Tak pojmiecie jak ją ujrzycie ale ostrzegam spłoniecie w cierpieniu by się odrodzić... - stwierdził prowadząc swój klan do sali prawdy...
- Jesteśmy gotowi...
- To proszę wejdźcie ja już ja z Naomi widzieliśmy... - wyjaśnił Emo
- Jasne... - Odpowiedział Madara i razem ze swą rodziną wkroczył do sali... Sasuke stanął z Naomi pod ścianą naprzeciw wrót. Gdzie rozmawiając czule, czasem ubarwiając dialog żartami czekali na wyjście reszty z ich klanu. Jedna z naszych „parek” podjęła decyzję o związaniu się wiecznymi więzami przysiąg... Po około godzinie klan Uchiha wyszedł w równie wielkim szoku co poprzedni którzy posiedzieli w tym pokoju, ale np. młodsi członkowie klanu bawili się słowami tworząc coś z niczego... Sasuke Zaprowadził ich na pole treningowe gdzie naprzeciw Shidearu stali Pierwszy oraz Naoghiro, Naruto miał sparing ze swym Ojcem, Sakura z Kushiną, trzeci i drugi mieli póki co wolne...

PERSPEKTYWA SHIDEARU

Stałem naprzeciwko dwójki przeciwników wiedziałem, że jeden włada życiem, drugi zaś był w miarę niebezpieczny przez pewnego typu dar Wkurwianie no jutsu na poziomie eksperckim... Postanowiłem na początek zmusić by odskoczyli i bym mógł przybrać pełną formę... Więc Użyłem fali destrukcji by zniszczyć wszystko co jest przede mną wówczas spod ziemi wyskoczył mi Pierwszy Hokage, przez chwilę tańczyliśmy z bronią białą by przejść do walki w powietrzu bądź co bądź był potężny, ale nie umywał się do mego przyjaciela. Tak więc szybka aktywacja rinnegana i szybka Shinra Tensei (Niebiański gniew złego boga) pozwoliła mi się uwolnić od problemu na dość dużo czasu. Zawisłem więc w powietrzu ma skóra stała się czarną łuską z krwisto czerwonymi runami, wyrosły mi pasujące błoniasto-łuskowate skrzydła z mnóstwem ostrych ostrzy wzdłuż kości która stanowi podstawę dla błony skrzydeł... Kły mi się wydłużyły ogon stał się bardziej masywny od jego końca wzdłuż, grzbietu aż do początku czaszki wyrosło mi mnóstwo ostrz, ma tkanka mięśniowa uległa rozrostowi, a po chwili przed oczami zebranych w powietrzu wisiał olbrzymi majestatyczny smok... W końcu po wielu latach spokoju ponownie przybrałem tą formę. Jak wylądowałem poczułem się dziwnie znajomo i tak jakby czegoś mi brakowało oraz powodowało że źle się czuję, luki w mej pamięci zaczęły się wypełniać... Nagle przypomniałem sobie o zdradzie.... Zdradzie która raz mi już skradła mą Księżniczkę. Pojąłem że za bardzo się chełpiłem mocą i przez ten błąd byłem ślepy... Szybko się otrząsając z pierwszego szoku uderzyłem łapą celując w Hashiramę i Naoghiro jednak pierwszy miał całkiem mocne drzewka... Ale to nie problem i szybciutko pękły lecz dały im czas na wycofanie się nieco wziąłem głęboki i bardzo chciwy wdech, a następnie posłałem w ich stronę mieszankę: kwasów, mroku, śmierci i chorób śmiertelnych... Ci uniknęli a oddalona od naszej wioski góra po prostu się rozpuściła, mój chark jednak leciał dalej wówczas rzuciłem suchym tekstem: „Zapowiadamy żrący opad smoczych charknięć wszyscy którzy czują się na siłach niech aportują kto przyjmie więcej ten zwycięża...” Zaskoczeni przeciwnicy opuścili gardę ja zaś podciąłem ich ogonem co spowodowało że upadli wówczas sprawiłem, że ramiona z mroku ich zmusiły do leżenia i stwierdziłem: „Było nieźle ale wasz błąd numer jeden nie korzystacie z nowych mocy takich jak absorpcja. Kolejny błąd to że zapominacie z kim walczycie...”

PERSPEKTYWA NARRATORA

Uzumaki zmusił ojca do ciągłych uników zaś on sam ciągle atakował swego ojca tylko szybkimi i słabymi techniczkami by nagle wystrzelić w jego stronę mnóstwo smoczych charknięć... Ten jednak przeniósł je za syna za pomocą swej bariery czasoprzestrzennych. Tenshi stał nie naruszony bowiem jego własny żywioł nic mu nie zrobił. Minato postanowił zmierzyć się z synem na rasengany co dało kolejną (czytaj pizdylion do entej potęgi) eksplozji, Ojciec i jego dziedzic walczyli z mocą która rozerwała by zwykłych ludzi jednak to Naruto miał większe doświadczenie i szybko pokonał ojca... Podobnie było u Sakury i Kushiny tylko tyle ze one się dogadały i brunetka nauczyła ognistowłosą wielu technik. Po pokonaniu swych przeciwników Shi i Tenshi postanowili pobić starca i drugiego Hokage... Nie minęło 5 min a ich przeciwnicy padli ledwo co żywi z ust dwóch doświadczonych smoków wymsknęło się ciche „UPS”... Wówczas Madara podszedł do pierwszego dość spięty wewnątrz jego twarz nie okazywała uczuć... Jak znalazł się tuż przy przyjacielu stwierdził:
- Hashirama nieźle walczyłeś jednak jak widać drzewo nie zatrzyma smoka...
- MADARA!? Ty stary draniu widzę że twój krewniak spełnił swe marzenie i odrodził swój klan... - odpowiedział Pierwszy
- Chciałem cię przeprosić za te kłopoty, w tej wiosce po części dzięki Sasuke, a po części przez prawdę pojąłem jak bardzo się myliłem oraz zrozumiałem, że nasze marzenie z dzieciństwa może się spełnić... Teraz żałuję że cię nie słuchałem i spowodowałem tak nie pomyślny los dla mego klanu... Najchętniej bym zniknął i wymazał siebie bo nie jestem godny bycia Uchihą czy czym kolwiek innym... - Madara zaczął się tłumaczyć
- Dobra skończ się użalać i bierz się do kupy jeśli naprawdę żałujesz błędów spraw, że one będą tylko złym wspomnieniem zakrywając je wspaniałymi i dobrymi czynami... Słuchaj każdy nie ważne kim jest musi otrzymać kolejną szansę, bowiem z czasem spotka osobę która mu skoryguje światopogląd... - wyjaśnił Shi
- On tak zawsze?? - Minato spytał swego syna
- Taa... - odpowiedział Tenshi
- Skąd masz tą pewność że to prawda?? - spytał z wyrzutem Madara
- Słuchaj kmiocie żyłem w czasach Mędrca Sześciu Ścieżek widziałem wiele... Powiem ci w prost komnata prawdy to nasze wspólne dzieło tablica, którą tak ubóstwia wasz klan to nasza łamigłówka... - Wyjaśnił Shi
- Rozumiem ale co mogę zrobić by naprawić swe błędy?? - zadał pytanie Madara
- Zaprzestać lawiny zdrad, postaraj się przekształcić swe błędy w coś wspaniałego zacznij od bycia pomocnym dla innych potem oddaj jakieś dobre uczynki w stylu pomocy starszym paniom... - odpowiedział Shi
- TYLKO TYLE TO WSZYSTKO?? - spytał zaskoczony Madara
- Tak tylko tyle.... Proste czyż nie?? - stwierdził Shi
- Jaki los czeka mój klan?? Bo jego historię znam Sasuke-kun mi ją opowiedział... - spytał Madara
- Jego los i ścieżka jest zależna od was.... Macie wieczność na wybranie drogi i sprowadzenia na siebie swego losu.... Możecie sprawić ze klan Uchiha będzie pamiętany jako wspaniali wojownicy o ogromnym honorze i dumie lub jako przeklęci dranie bez honoru dumy łaknący jedynie krwi... - stwierdził brutalnie Shi
- Rozumiem, więc nie zamierzacie nas kontrolować itp.?- spytał Madara dla upewnienia
- Nie mamy takiego zamiaru, dlatego nie użyliśmy Edo Tensei... - odpowiedział Shi odchodząc na mury, bowiem wyczuł zbliżających się gości (akasi) i godzinę drogi za nimi shinobi.

Naruto po pojęciu znaku razem z Sasuke stali się smokami i wznieśli w powietrze, ich księżniczki z wrednymi uśmieszkami pobiegły do bramy... Zaś do niej (bramy) powoli zbliżali się członkowie Akatsuki, podążający za Frances... Shi chwycił pod ramię swą Księżniczkę i ruszył w kierunku miejsca spotkania z Akatsuki i dziewczyną, by ich przywitać... Akatsuki szli z pewnymi obawami, gdyż nie raz widzieli zmasakrowane ciała shinobi i wielkie bestie... Które wyglądały jak hybrydy wielu gatunków... Nagle na horyzoncie ujrzeli jak im się wydawało nienaturalnie wielkie ptaki... Zobaczyli, że Frances się odsunęła i ostrzegła:
- To smoki, ostrzegam mają bardzo dobry słuch... I są sadystami...
- Pein-San spierdalamy? - spytał Hidan
- Nie ma szans, lepiej zostańmy tu i się módlcie do mnie, żeby nas te ptaki nie zeżarły, wyrzygały, obsrały i powoli mordowały... - odpowiedział inteligentnie liderek
Na jego nieszczęście Smoki usłyszały go... i wzięły głęboki oddech, a następnie splunęły. Jeden z nich noszący ciemno niebieską łuskę zionął kulą ognia i błyskawicy, zaś drugi o złotej łusce wypluł wietrzno ognistą bilę. Wysłali akasi w powietrze, każdy po za kobietą miał lądowanie jajami na kaktusie... Dama stała nienaruszona, a smoczyska po wylądowaniu stały się ludźmi, jednakże nie byli widoczni przez pył i kurz, który wzbił się w powietrze przez ich lądowanie... Zniknęli nim opadł...

Przeskok o 30 min... Obecnie trwa spotkanie rodzinne Uchihów....
Przed grupę Uchihów wyszedł łzawiący Sasuke z szerokim uśmiechem mówiący cicho:
- Bracie to zaszczyt jest mieć tak wspaniałego krewnego...
Starszy brunet nieco wzruszony podszedł do braciszka i go objął, mówiąc przez łzy :
- Nie jestem wspaniały, gdybym wtedy pomyślał wszystko mogło skończyć się inaczej, ale tak, a nie inaczej cieszę się, że znowu widzę ciebie mój ototo i was, przyjaciele...rodzino...
- Skończ może pierdolić o tym, że to wszystko twoja wina bo to nie twoja wina, a nasza naszego klanu i gorącej krwi która ciągle łaknie walki.... - odpowiedział Sasuke obejmując brata
- Nerwowy i niecierpliwy jak zawsze... Może i to wina całego naszego klanu, ale ja w porównaniu do innych nie umiem zwalać na innych... Ototo, cieszę się, że widzę cię całego i zdrowego.
- I to cię czyni wspaniałym i wyjątkowym... - odpowiedział młodszy z braci
Starszy rozpłakał się i nadal spokojnie rzekł:
- Każdy ma w sobie coś wspaniałego, tylko czasami trudno to dostrzec
- Tak każdy ale ja czy ty mamy wiele krwi na rękach... - odpowiedział
- Przepraszam że przeszkadzam w waszym łzawym spotkaniu ale muszę spytać... Czy jesteście gotowi na ostatnią wojnę ale tym razem najgorszą ze wszystkich ludzie i bogowie przeciwko nam.... - stwierdził Shi pokazując ruszającą się tęczę dodał – To nasi wrogowie....
- Tak ja jestem gotów tym razem to ja ochronie swój klan nie będę chroniony przez innych... - stwierdził dumnie Sasuke
- Idę z tobą ototo w końcu ktoś musi cię pilnować... - stwierdził Itachi a chwilę po nim cały klan się zgłosił do walki. Małym dzieciom (do 12 lat) rodzice polecili ukryć się w środku wioski... Uchiha przywdziali swoje bojowe stroje chwycili broń uaktywnili Sharingany, a Łasic poddany został szybkiej przemianie na własną prośbę... Shidearu, Sasuke, Naruto i Naoghiro stanęli przed wioską w sporych odstępach od siebie... Shi zaczął czuć w powietrzu znajomą energię, Sasuke rozpoznał potężna technikę wykorzystaną przez Kabuto... Edo Tensei. Naruto wyczuł swych przyjaciół i wielu mieszkańców Liścia. Zaś Naoghiro rozpoznał aurę cennych dla siebie osób... Wówczas najstarszy z Kuroryuu wyszedł nieco przed szereg i stwierdził:
- Rikudou pozostawcie mi waszym zadaniem jest obrona wszystkich cennych nam ludzi i demonów...
- Rozumiem... Ale do diabła czemu nie zaczekasz na swą księżniczkę?? - spytał Uzumaki
- Gdyż nie chcę by mnie widziała w tym stanie... Gdy jestem rozbity wewnętrznie. A teraz czas na mnie POWODZENIA!!! - odpowiedział Shi znikając



Shidearu szedł powolnym krokiem wewnątrz siebie wrzeszcząc i płacząc ponieważ czekała go walka z jego najlepszym przyjacielem który był dlań niczym brat... Po drodze musiał przelać wiele krwi której wcale nie zamierzał. Z jego oczu płynęły krwawe łzy, w swoim odczuciu czuł jakby jego serce było przebijane wielokrotnie. Ponieważ musiał przelać wiele niewinnej krwi. Niegdyś piękna zielona polana otoczona, nieopisanymi lasami oraz wspaniałymi górami, dziś miała zostać pokryta oceanem krwi: Demonów, Aniołów, Bogów i Ludzi.... A wszystko to przez ambicje małej grupy, wola i żądza sprawiły że przyszłość jest tak bolesna. Jednak sam Shidearu postanowił odmienić przeznaczenie swej ukochanej księżniczki za wszelką cenę chodź by miała go znienawidzić nie chciał widzieć jej łez... Parł dalej naprzód widząc wiele wspomnień cennych jego sercu, wiedział że aby ją ochronić przed bólem i jej przeznaczeniem będzie musiał najprawdopodobniej ponownie zginąć tym razem jednak ostatecznie.... Ale nie czuł lęku, niepokoju, gniewu czy czego kolwiek wewnątrz jego duszy gościł spokój. Nim dokończył swe przemyślenia stanął przed swym „bratem”.

- Shidearu... Kopę lat skoda że tym razem musimy ze sobą walczyć. BŁAGAM ZATRZYMAJ MNIE NIM ZACZNĘ PRZELEWAĆ NIEWINNĄ KREW!! - poprosił Rikudou po czym zaatakował swego przyjaciela kopem w głowę ten jednak go zablokował i odpowiedział:
- Wiem o tym i dlatego tu jestem tylko ja cię mogę pokonać. - stwierdził Shi rzucając brata w las... Po czym wystrzelił niczym błyskawica za nim chcąc by ich walkę widziała jak najmniejsza grupa… Król demonów musiał unikać wielu błyskawic nasłanych nań przez Mędrca, jednak i ten nie miał lekko bowiem go zaatakował jego własny cień. Dwójka mistrzów walczyła ze sobą początkowo za pomocą walki wręcz w tej górował Rikudou i z łatwością spychał Shidearu jednak gdy ten chwycił wielki miecz od razu role się odwróciły. Założyciel trójki klanów (Uchiha, Senju i Uzumacy- ci ostatni to kuzyni Klanu Drzew...) od zawsze obawiał się Shi walczącego na poważnie z użyciem broni białej bowiem gdy ją dzierżył nikt nie był wstanie go zranić... Dwójka nieśmiertelnych legend tańczyła wśród wielu spadających liści biegali, skakali i odpychali się od krystalicznie czystej powierzchni wody. Nieliczna grupa Shinobi, dwójka bogów i 4 demonów tworzyła widownie tego pojedynku... Kagehime widząc swego ukochanego walczącego, ze swym bratem bardzo cierpiała co cios jeden ich cios wymierzony sobie nawzajem jej serce eksplodowało bólem wiedziała, że Shi sam siebie rani tylko po to by ją ocalić. Shidearu po tym jak wyczuł że jego Księżniczka tu jest momentalnie zatrzymał cios Rikudou odepchnął go po czym rozszarpał jego nieśmiertelne ciało wykonując bardzo skomplikowaną pieczęć mającą odrodzić go i jego żonę. Z ogromnym trudem i wręcz tytanicznym wysiłkiem Atlasa udał mus ie ten zabieg wykonał sekwencję pieczęci i odesłał swego przyjaciela i jego ukochaną partnerkę w bezpieczne miejsce. Po tej walce podbiegła do niego niewiarygodnie radosna Kagehime. Cieszyło ja to że on spełnił swe marzenie oraz to że przeżył najtrudniejszą część bowiem jak wykonywał tą technikę był bezbronny...


W tym samym czasie środek polany będącej polem bitwy był areną do walki dwóch wspaniałych kobiet obydwie czczone jak boginie i obydwie będące nimi. Jedna z nich nosiła w sercu i duszy miłość druga, zaś odzwierciedlała chaos. Tymi kobietami były Naomi i Tsuki Hanabe... Księżniczka Sasuke natarła na swą przeciwniczkę wykopując ją na spory dystans po czym posłała na nią wiele lodowych feniksów....

sobota, 6 kwietnia 2013

Strażnik Czasu Prolog

- Zbliżcie się opowiem wam ciekawą historię, która zdarzyła się tu jakieś siedemset siedemdziesiąt siedem lat temu... - stwierdził pewien starzec ze specyficznymi oczami posiadającymi czerwone tęczówki i trzy czarne łezki wokół źrenicy. Grupa nadziei ludzkości (dzieci) zbliżyła się do starca.... Ten uśmiechnął się lekko i spokojnym, melancholijnym krokiem podszedł do trzaskającego wesoło kominka, z którego ściągnął album i pewną księgę oprawioną w najdelikatniejszą skórę, jaką kiedykolwiek widzieli. Na grzbiecie księgi, rubinową nicią wyszyty był piękny, spiralny wir. Wszyscy na tym zdjęciu byli mężczyznami od osiemnastu do dwudziestu pięciu lat. W centrum pomiędzy trzema brunetami widniał uśmiechnięty złotowłosy chłopak o trzech lisich wąsach na policzkach. Starzec po szybkim rzuceniu okiem na te zdjęcie stwierdził z uśmiechem – Na nim znajduję się ja dwójka moich przyjaciół i mój brat... Historia ta opowiada o czwórce naznaczonych niewiarygodnym brzemieniem.
- Rozumiemy... - stwierdziły zgodnie dzieci kiwając głowami
- Dobrze więc zacznę swą opowieść ale ostrzegam ona jest krwawa, pełna bólu, nienawiści, żalu, miłości i nieopisanego cierpienia... Każdy z bohaterów niesie ogromne brzemię zacznę od historii tego złotowłosego chłopaka. - stwierdził tajemniczo starzec... Dodał – Posłuchajcie więc i wyciągnijcie wnioski bowiem stare legendy często mają w sobie ziarno prawdy, nieraz się zdarzało że ci którzy naruszyli tabu czasu byli ścigani przez jego strażnika...

Po tych słowach zgromadzenie nadziei zostało wchłonięte jakby do księgi... Pojawili się w Egipskich ciemnościach usłyszeli głos który mówił „To już osiemnaście lat zamknięcia w tym mroku... Wiem jak wyglądam bowiem poznałem się dotykiem poza tym ja tu widzę... Jestem mrokiem... Znam ludzi tylko z mowy ciekawi mnie świat poza tym okrągłym więzieniem mroku...” po tych słowach do ich uszu dobiegł odgłos kroków potencjalnie to była kobieta bowiem słyszeli obcasy uderzające o podłoże... Nagle przerażony krzyk przeszył powietrze niczym strzała, pędząca ku swemu celowi. Dzieci pojęły że kobieta ucieka przed kimś lub czymś... Kolejny odgłosy to dźwięk ala mantra powtarzana wielokrotnie oraz specyficzne uderzenia dłoni pasujące do formowania pieczęci przez shinobi.

Po chwili hałas ustał i spomiędzy otaczającego ich oraz osobę zamkniętą w nim zaczęło docierać światło... Ich oczom ukazał się długo włosy chłopak siedzący nago w klatce na jego lewym ramieniu widniały dziwne mistyczne krwistoczerwone oraz czarne runy, wokół jego ręki owijało się dziewięć ksiąg... Prawe zaś ozdobione było majestatycznymi wzorami przypominającymi lisy, wilki i smoki. Na jego twarzy rysowało się sześć wąsów po trzy na każdym policzku, oczy błękitne o pionowych źrenicach, wydłużone kły niczym u wampira i rogi z włosów tuż nad czołem... Jego mięśnie wyrzeźbione były wręcz nienaturalnie, idealnie lub po prostu nie do opisania... Klatkę piersiową ozdobioną miał dziwną pieczęcią i mistycznym tatuażem przedstawiającym klepsydrę. Chłopak wstał i rozejrzał się jego oczom ukazała się przepiękna, wyczerpana osoba trzymająca zwój. Uśmiechnęła się do niego słabo i padła na kolana mówiąc:
- Proszę pomóż nam ocal mieszkańców tej wioski i wybacz nam swe długie uwięzienie...
- Wstań proszę... Ten głos ty jesteś Sakura-chan.... - stwierdził po czym spojrzał na nią zauważył pewne wypukłości na jej ciele i wskazał na nie.
- Tak to ja. A to na co wskazujesz to moje piersi... - wyjaśniła wstając zarumieniona Sakura
- Huh czemu ja ich nie mam?? - spytał osobnik
- Ponieważ ty jesteś mężczyzną, a ja kobietą sporo się różnimy... - odpowiedziała dziewczyna
- Rozumiem dobrze więc ja ci pomogę ty zaś proszę zajmij się nauką mnie o wszystkim co związane z nami i tobą... - stwierdził złotowłosy wstając, wówczas kobieta po szybkim zeskanowaniu go wzrokiem odpieczętowała ze zwoju ubranie, ten zaś szybko je ubrał. W skład jego ubioru wchodziło: Czarne buty i spodnie takowe bokserki, czerwona obcisła koszulka z czarnym smokiem na plecach... Po przebraniu się w ciuchy stworzył z niczego katanę i ściął nieco włosów po czym spytał:
- Sakura-chan skoro jestem gotów gdzie są wrogowie??
- Są w naszej wiosce chodź za mną... - stwierdziła wyprowadzając go na głowę pierwszego Hokage skąd złotowłosy ujrzał szalejące demony gwałcące, palące i mordujące
- Dobrze więc ruszam!! - stwierdził chłopak zeskakując ze skały lądując na jednym z nich bez większego wahania pozbawił stwora głowy. Ruszył pędem nagle na drodze wyrosło mu dziwne mackowate stworzenie w swoich „ramionach” trzymało kobiety co wyzwoliło nieokiełznany gniew Uzumakiego. Ten zaś uwolnił jednego ze swych demonów powietrze stało się ciężkie od czarnej czakry Shidearu.

(Moi kochani czytelnicy wy wiecie jak wygląda Shi ale dla tych którzy tego nie wiedzą bo może ukazują się nowi to u góry link jest do kliknięcia na imię Shidearu!!)

Czarno włosy demon podszedł do mackowatego i zdezintegrował go ruchem dłoni po czym odwrócił się do chłopaka i stwierdził „Naruto wygląda na to że wreszcie jesteś wolny...” gdy dźwięki z jego ust ustały stał się czystym mrokiem który wniknął w błękitnookiego.... Złotowłosy ruszył wzdłuż wioski walcząc z demonami wkrótce przypadkowo wypowiedziane przezeń słowo „strażnik” stało się jego ksywką... Po kilkunastu minutach w wiosce już nie było żadnych złych demonów. A sam Naruto szedł główną ulicą czczony niczym jakaś wielka legenda, on wygnaniec nagle stał się niemalże boską istotą dla mieszkańców tego miejsca zadowolony podszedł do kobiety która go uwolniła ta zaś zaprowadziła go do przywódczyni wioski, a była nią...