niedziela, 15 września 2013

Even devil can love rozdział 5

Dedyk dla dwóch dam mianowicie Poli-chan i Halle-chan
******************************************************

- T-tato? S-Shidearu? - wyszeptała i nagle jej oczy spojrzały na nas jakby nie wierzyła. Po chwili warknęła – Nie! To musi być iluzja, nie mogę ufać oczom!
- Tak, nie możesz, ale chyba krwi zaufasz, co? - spytałem, po czym pomogłem jej usiąść i przystawiłem jej głowę do swej szyi szepcząc – Więc sprawdź mnie...
- JAK ŚMIESZ MI ROZKA... - warknęła Moka, jednak wyczuła świeżą krew tuż przy swojej twarzy. Lekko oblizala mą szyję, by potem się w nią wgryźć i zacząć pić...
- Myślę, że już rozumiesz... Powinnaś też się zregenerować do końca i odzyskać siły. - odpowiedziałem spokojnie.
- Tak, odzyskałam. Lecz nie rozumiem jednego zdania: “Strach i ból to siła oraz słabość, ten, który wyrzuci ból i przemieni lęk stanie się Bogiem..” - przemówiła Moka
- Zrozumiesz z czasem, jak każdy z ekipy, zatem pytam; chcesz być jedną z nas? - zaproponowałem.
- Tak chcę, ze względu na dług życia oddaję je wam... - stwierdziła dumnie Moka.
- Zajebiście... - zdążyłem powiedzieć nim wbiła Saeko i stwierdziła:
- Ja ją wprowadzę, a ty idź robić to, co kochasz czyli budzić innych chamsko i odpierdalać...
- Dobra... - darowałem sobie i wyszedłem...

- To może na początek ci powiem coś o twej rasie oraz o darze ekipy... - zaczęłam.
- Mianowicie? - spytała mnie lekko zaciekawiona Moka.
- Wampiry dziś są słabsze niż w przeszłości, utraciły władzę nad krwią. - przemówiłam.
- Tak, wiem. Ostatnią pradawną była ma matka, ale jej już nie ma... Zabili ją tą samą metodą, którą chcieli mnie... - wyszeptała.
- Pierwotnie była taka jak ty, lecz posiadła moc krwi. Obecnie ten dar posiadam ja. Po śmierci twej rodzicielki moc odzyskała możliwość zaszczepienia się w innej osobie. Jest 10 mocy ekipy, tak, jak i osób w jej składzie. - opowiedziałam jej nieco o nas.
- Rozumiem, skąd bierze się moc i jaka jest wolna moc? - spytała wampirzyca.
- Stygmat Alfa Geass'a, są to oczy dające aż 12 zdolności... Wszystkie moce pochodzą od Shi i to z nim jesteśmy związani mocą, możemy się nimi wymieniać na przemian każdy z każdym... - odpowiedziałam.
- Rozumiem, jednak czuć to w jego krwi, nie wykorzystuje pełnego swego potencjału... - zauważyła białowłosa.
- Tak, masz rację... Nie korzysta z niego, bo nie może przez to, że nie ma w nim miłości, ten demon o dziwo potrzebuje uczuć. By wykrzesać moc, jest jak hybryda wszystkich ras... Właściwie nawet jego rodzina się go czasem boi, wyjątek Naomi..- stwierdziłam szykując jej białą, zwiewną suknię, takową bieliznę, pończochy i szpilki na dość wysokim obcasie.
- A ty co robisz? - spytała zdziwiona i dodała – Sama umiem się wyszykować...
- Wiem, ale to rozkaz Shi: "Masz ją wyszykować i wprowadzić... Najlepiej też wspomnij o naszych tradycjach." - wyjaśniłam.

Po kilku godzinach wyruszyłem przygotować prezent dla srebrnego, lecz jak tylko stanąłem na pierwszym schodku poślizgnąłem się i wylądowałem na samym ich dole. Nie było to zbyt przyjemne, bowiem pod dywanem ktoś postawił ostrym końcem do góry z sześćset gwoździ... Uśmiechnąłem się lekko wiedząc, że to zemsta Moki za ten rozkaz wydany Saeko... Dotknąłem schodów i od razu pojąłem na czym się poślizgnąłem, były całe w lubrykancie. Wstałem i spojrzałem na zmiażdżone gwoździe. Zaśmiałem się, bo za równo dziesięć sekund rozlegnie się krzyk wkurzonego solenizanta, znaczy się Gina... Gdy tylko doliczyłem do zera rozległ się krzyk: "SHI ZAJEBIĘ CIĘ!". Otóż z powodu nudy przefarbowałem go na różowo i włożyłem mu różowe śpioszki, dodatkowo ubrałem mu pieluchę dla dorosłych i dorobiłem kolczyki w sutach, które były połączone z jego dłońmi żyłkami. Tak więc, jak tylko ruszył nimi, sam sobie zadawał ból... Po chwili usłyszałem głośny śmiech Saeko i Moki. Muszę przyznać; obie wyglądały przepięknie... Białowłosa podeszła do mnie i stwierdziła:
- Zajęłyśmy się przygotowaniami do jego urodzin i chciałabym zostać oficjalną człońkinią ekipy, a nie tylko należeć, lecz nienależeć... Jedyne, co mogę wnieść to samą siebie i całkowite poświęcenie.
- Spokojnie, to aż za wiele... Bądź sobą i chodź ze mną... - przerwałem jej i ją lekko objąłem wyciągajac ku niej rękę. Zabrałem ją do ukrytego pod ziemia sanktuarium...
- Co to za miejsce? - spytała Moka
- Tu dałem moc krwi twej matce, ci zaś dam... - nie dała mi dokończyć.
- Wiem, Stygmat Alfa Geass'a... Jednak nie jestem pewna czy zasługuję na tę moc... - zaczęła być niepewna.
- Spokojnie, jesteś godna, widzę tę gotowość w twoim sercu.. - dotknąłem strefy między jej piersiami.
- Jak... Rozumiem, więc o tym darze wspominała Saeko... Wiesz, ciekawi mnie ile jeszcze zamierzasz mnie macać... - spytała z lekkim śmiechem.
- Wiesz, chciałem ci dać coś, co dała mi twoja matka na przechowanie... - stwierdziłem i wyciągnąłem z kieszeni pewien amulet. Przedstawiał nietoperza nałożonego na pentagram przekreślony dwoma anielskimi skrzydłami. Po czym założyłem jej go na szyję i uśmiechnąłem się.
- Z-znałeś m-mą m-mamę? - wyjąkała płacząc z powodu mieszanki bólu i radości.
- Znałem i to bardzo dobrze... Żałuję, że nie mogłem jej ocalić. Ona oraz Arai zginęły tego samego dnia... Najpierw zabrał moją ukochaną, potem twoją matkę...Wiem też, że twoja rodzicielka ukryła cię w specjalnym sarkofagu, który kazała mi stworzyć i, że przespałaś w nim wiele tysięcy lat. Dopiero niedawno, jakieś siedemnaście-osiemnaście lat temu cię wydostali z tego, bowiem twe istnienie zostało zapomniane przez niebo i mogłaś żyć normalnie... Przepraszam... - stwierdziłem z bólem.
- Rozumiem, tak wiele bólu w tym dniu wymierzono nam... Wszystkim... Chciałam ci podziękować i powiedzieć jedno: Saeko spytała mnie czego pragnę, teraz wiem - pragnę zemsty i miłości oraz spokoju! - zaczęła łamiącym się głosem końcówkę, zaś wykrzyczała.
- Moka-chan wyrosłaś na wspaniałą kobietę, tak więc chodź ze mną... - podprowadziłem ją do specjalnej misy i dodałem – Teraz wykonam początek rytuału krwi, potem podejmiesz ostateczną decyzję...
- Jestem gotowa.... Zaczynajmy jestem pewna tego, czego pragnę, wolę sprzedać ci swą istotę... - powiedziała pewnym głosem, a pobliskie ławy nagle zostały zmiażdżone przez jej wolę... Ta zaskoczona dodała – Co jest z tym miejscem?
- To nie efekt tego miejsca, to efekt mej krwi... - odpowiedziałem i przygotowałem misę wypełnioną krwią Arai i swoją, po czym dodałem: – To ostatnia porcja, zostawiłą mi ją. Tak jakby coś to nie jest tak, że Ekipa jest demonami... My jesteśmy hybrydami wszystkich ras... Dzielimy ze sobą moc życie i dusze... Dlatego nie umieramy, bo ja nie mogę zginąć więc i was dotyka ta klątwa... Mamy wspólną słabość, jest nią miłość, ona dodaje nam mocy, ale i ją odbiera, gdy ginie nasza ukochana osoba. Obdziera nas też ze wspomnień. Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Tak, proszę cię! Jesteś jedynym do kogo mogę się zwrócić... A to wielka ironia, ja wielka księżniczka wampirów koniec końców muszę i chcę prosić... nie, to złe słowo, błagać o pomoc... - odpowiedziała pewnym głosem.
- Dobrze, więc smacznego. - stwierdziłem wskazując na naczynie i dotknąłem jej głowy. Wówczas pojawiła jej się na czole runa oznaczającą jedność.
- Jasne... - stwierdziła i zaczęła pić, wówczas znak zaczął się świecić. Wyrósł jej ogon oraz para wielkich, anielskich, białych skrzydeł... W krótce znamię zniknęło, a Moka zaczęła się nieco zmieniać. Jej ciało zaczęło się przemieniać, stała się jeszcze doskonalsza. Jej głos nabrał pięknych barw, nawet warknięcie: "Jak śmiesz?!" brzmiało jak prośba lub subtelny kuszący nakaz, więc większość od razu jej się podporządkowywała...
- Już po wszystkim, możesz czuć się inaczej. - stwierdziłem odsłaniając ogromne lustro.
- Czuję się... Jakbym mogła rozdzierać planety. Moja cała istota jest wypełniona mocą... Widzę więcej... Czuję was w sobie... Wasze nadzieje, uczucia, myśli, marzenia, chęci i waszą moc zupełnie jakby były moje... - odpowiedziała zaskoczona.
- Każde z nas tak czuje, jesteśmy jednością, dziesięć bytów scalonych w jeden.- Stwierdziłem, dodając: – Chodź ze mną po swoje wyposarzenie, trzeba ci też znaleźć jakąś specjalizację i domenę oraz jakiś środek transportu.
- Co do transportu, to może powinnam ci towarzyszyć jako partnerka? Wiem, że ty jako jedyny z członków ekipy nie masz kogoś przy sobie... - zaproponowała, a ja zobaczyłem w jej oczach coś co widziałem w oczętach Arai...
- Jasne, będzie to zaszczyt. Zatem chodź ze mną... Moka-chan, weź to proszę. - stwierdziłem materializując przed nią przepiękną suknię, pasujące buty, komplet kolczyków, rękawiczki za łokcie i płaszcz, wszystko w barwach biało-czerwonych.
- Dzięki, ale chyba nie muszę się teraz przebierać...? - zaśmiała się.
- Och szkoda, bo bym sobie popatrzył.- zaśmiałem się, prowadząc ją do zbrojowni.

Po wyposarzeniu uznaliśmy z Moką jaką będzie pełniła funkcję. Będzie odpowiadała za negocjacje z mafią, a jej domeną będzie klątwa... Wróciliśmy na górę, gdzie zaczęła się impreza...

1 komentarz:

  1. Shi to wredna małpa. "Patelnią w łeb" Już nigdy nie będzie mnie śmieszyć xD Sadyzm to on ma zaawansowany. To się w ogóle da leczyć? Czy traktuje się to raczej jako styl życia? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi...ah...
    Kurwa mać, Moka teraz czuje wszystkie te myśli, uczucia i w ogóle? Straszne! W życiu bym się na coś takiego nie zgodziła xD
    W sumie to notka wyszła całkiem spoko, poprawiłeś się względem pisania w pierwszej osobie. Według mnie wypowiedzi bohaterów sa nadal trochę za bardzo niejasne i zbyt oficjalne. Pozdrawiam, Olga.

    OdpowiedzUsuń